Powieść przez wiele miesięcy nie schodziła ze światowych list bestsellerów. Jest rok 1958. Beztroski siedemnastolatek, Landon Carter, rozpoczyna naukę w ostatniej klasie szkoły średniej. Jego ojciec kongresman pragnie, by syn zrobił karierę - tymczasem Landon, podobnie, jak reszta klasy, nie zaczął jeszcze zastanawiać się, co zrobić z dorosłym życiem. Jedynie Jamie Sullivan, cicha, spokojna dziewczyna opiekująca się owdowiałym ojcem, pastorem, jest inna. Nie rozstaje się z Biblią, nie chodzi na prywatki, a dzień bez dobrego uczynku uważa za stracony. Czy możliwe jest, aby losy tych dwojga tak różnych młodych ludzi mogły połączyć się na zawsze?
Mniej więcej dwa lata temu oglądałam w szkole film "Szkoła Uczuć" (na którym beczałam jak głupia). Wtedy nie miałam jeszcze pojęcia, że jest to ekranizacja powieści Sparksa. Informację tę znalazłam dopiero buszując po internecie w pewne leniwe popołudnie. Nie mogłam zrobić nic innego, jak zamówić sobie jeden egzemplarz. Przecież każda nowa książeczka tak ładnie wygląda na półce ^^
Tak jak przy "Harry'm Potterze", tak i teraz złamałam zasadę "Najpierw książka, później film", dlatego pozbawiłam się niewątpliwej przyjemności zaskoczenia w najważniejszym momencie. Prawdopodobnie również dlatego zakończenie nie wywołało u mnie efektu WOW. Czymś nowym okazał się prolog, w którym poznajemy Landona jako pięćdziesięcio sześcio latka, a nie pełnego wigoru nastolatka. Stateczny mężczyzna przechadza się po swoim miasteczku i zabiera nas w wzruszającą podróż do czasów licealnych...
Jaki jest siedemnastoletni Landon? Na pewno skrzywdzony przez los, a w szczególności przez ojca. Czasem miałam wrażenie, że próbuje się po prostu popisać przed znajomymi, pokazać, że jest, zaistnieć. Jednak kartka po kartce, storna po stronie, a zagubiony nastolatek zaczął pokazywać się z innej strony. Stał się czuły, opiekuńczy, bardziej otwarty na potrzeby innych. Niestety "Jesienna Miłość" jest bardzo cieniutką książeczką i 220 stron nie wystarczyło aby dokładnie poznać któregokolwiek z głównych bohaterów, nie mówiąc już o bohaterach drugoplanowych.
Drugą z lepiej wykreowanych postaci była urocza Jamie. Córka pastora, zaczytująca się w Biblii, chodząca świętość. Cały swój wolny czas poświęcała innym; odwiedzała dom dziecka, pomagała starszym osobom... ogólnie lubiana przez całe miasteczko, ale nieakceptowana przez swoją klasę. Tutaj informacje o niej się kończą (przynajmniej te, które mogę zdradzić), a szkoda. Wieeelki minus dla Sparksa. Jeżeli jesteśmy już przy minusach, to nie mogę nie wspomnieć o zbyt szybko toczącej się akcji zwłaszcza w ostatnich rozdziałach. Urywane teksty, krótkie opisy... może i czyta się to szybko, ale na pewno nie wprowadza w klimat i wnosi do powieści chaos.
Przechodząc do samej historii miłosnej... hmm... jak już wspominałam wyżej, wszystko toczyło się stanowczo za szybko, przez co nie zdążyłam dostatecznie zagłębić się w ten wspaniały romans. Mimo tego poczułam małe ukłucie żalu, kiedy zbliżałam się do końca. Chciałam innego zakończenia, chciałam poznać dalsze losy bohaterów, chciałam odczarować film... Nie mogę powiedzieć, że moje serce pękło, ale na pewno nie pozostało takie samo, pozostała na nim rysa, zawód. Chyba będę musiała przyzwyczaić się do takiego obrotu spraw przy następnych powieściach Sparksa. Na szczególną uwagę zasługuje ostatni rozdział, kiedy powracamy do pięćdziesięcioletniego Landona. Zakończenie dużo lepsze niż filmowe ;)
Podsumowując wszystkie pięć akapitów, mile spędziłam wieczór przy powieści, a właściwie nowelce, bo to lepsze określenie. Nawet nie zauważyłam kiedy dobrnęłam do końca. Bohaterowie może i nie zdradzają zbyt wiele swoich cech i emocji, ale zyskują sympatię czytelnika. Polecam osobom, które chcą na chwilę oderwać się od rzeczywistości lub szukają książki na odblokowanie po książkowym kacu.
Moja ocena: 9/10
Tak jak przy "Harry'm Potterze", tak i teraz złamałam zasadę "Najpierw książka, później film", dlatego pozbawiłam się niewątpliwej przyjemności zaskoczenia w najważniejszym momencie. Prawdopodobnie również dlatego zakończenie nie wywołało u mnie efektu WOW. Czymś nowym okazał się prolog, w którym poznajemy Landona jako pięćdziesięcio sześcio latka, a nie pełnego wigoru nastolatka. Stateczny mężczyzna przechadza się po swoim miasteczku i zabiera nas w wzruszającą podróż do czasów licealnych...
Jaki jest siedemnastoletni Landon? Na pewno skrzywdzony przez los, a w szczególności przez ojca. Czasem miałam wrażenie, że próbuje się po prostu popisać przed znajomymi, pokazać, że jest, zaistnieć. Jednak kartka po kartce, storna po stronie, a zagubiony nastolatek zaczął pokazywać się z innej strony. Stał się czuły, opiekuńczy, bardziej otwarty na potrzeby innych. Niestety "Jesienna Miłość" jest bardzo cieniutką książeczką i 220 stron nie wystarczyło aby dokładnie poznać któregokolwiek z głównych bohaterów, nie mówiąc już o bohaterach drugoplanowych.
Drugą z lepiej wykreowanych postaci była urocza Jamie. Córka pastora, zaczytująca się w Biblii, chodząca świętość. Cały swój wolny czas poświęcała innym; odwiedzała dom dziecka, pomagała starszym osobom... ogólnie lubiana przez całe miasteczko, ale nieakceptowana przez swoją klasę. Tutaj informacje o niej się kończą (przynajmniej te, które mogę zdradzić), a szkoda. Wieeelki minus dla Sparksa. Jeżeli jesteśmy już przy minusach, to nie mogę nie wspomnieć o zbyt szybko toczącej się akcji zwłaszcza w ostatnich rozdziałach. Urywane teksty, krótkie opisy... może i czyta się to szybko, ale na pewno nie wprowadza w klimat i wnosi do powieści chaos.
Przechodząc do samej historii miłosnej... hmm... jak już wspominałam wyżej, wszystko toczyło się stanowczo za szybko, przez co nie zdążyłam dostatecznie zagłębić się w ten wspaniały romans. Mimo tego poczułam małe ukłucie żalu, kiedy zbliżałam się do końca. Chciałam innego zakończenia, chciałam poznać dalsze losy bohaterów, chciałam odczarować film... Nie mogę powiedzieć, że moje serce pękło, ale na pewno nie pozostało takie samo, pozostała na nim rysa, zawód. Chyba będę musiała przyzwyczaić się do takiego obrotu spraw przy następnych powieściach Sparksa. Na szczególną uwagę zasługuje ostatni rozdział, kiedy powracamy do pięćdziesięcioletniego Landona. Zakończenie dużo lepsze niż filmowe ;)
Podsumowując wszystkie pięć akapitów, mile spędziłam wieczór przy powieści, a właściwie nowelce, bo to lepsze określenie. Nawet nie zauważyłam kiedy dobrnęłam do końca. Bohaterowie może i nie zdradzają zbyt wiele swoich cech i emocji, ale zyskują sympatię czytelnika. Polecam osobom, które chcą na chwilę oderwać się od rzeczywistości lub szukają książki na odblokowanie po książkowym kacu.
Moja ocena: 9/10
---Sara Gray---
Chyba się na nią skuszę :) Dziękuję za wartościową opinię :)
OdpowiedzUsuńWspaniała recenzja napewno sięgnę po tę książkę dzieki twojej recenzji jeszcze bardziej mi sie spodobała. Obserwuje twojego bloga jest świetny zapraszam do siebie http://wswiecieksiazeek.blogspot.com
OdpowiedzUsuńi tak nigdy więcej Sparksa, zwłaszcza, że to brzmi tak schematycznie... :D powiem tak: twoja recenzja naprawdę czaruje i zachęca, aby przeczytać, ale po Liście w butelce po prostu spać mi się chce jak widzę to nazwisko :D
OdpowiedzUsuńRaczej z tym panem na razie sobie odpuszczę :D
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze styczności z twórczością autora, choć tytuły powieści są wyjątkowo znane. Muszę nadrobić zaległość, lecz jeszcze nie wiem, od której powieści zacznę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam dość dawno temu, ale pamiętam, że był to przypadek w którym film bardziej mnie poruszył niż książka. :)
OdpowiedzUsuńOglądałam film na podstawie tej powieści i mimo, że jest to schematyczna historia, to jednak zawsze się na niej wzruszam. Po książkę na razie nie planuję sięgnąć, może za jakiś czas ;)
OdpowiedzUsuńEch, znając życie moje serce byłoby po przeczytaniu tej książki w o wiele gorszym stanie niż Twoje ;). Za bardzo się we wszystko wczuwam. Chociaż przy filmie nie płakałam (wiesz, moja reputacja ległaby w gruzach gdybym się nie powstrzymała).
OdpowiedzUsuńHej! Zostałaś nominowana do Rzuć mi książkę TAG (tak jak obiecałam);) http://namalowac-swiat-slowami.blogspot.com/2016/02/rzuc-mi-ksiazke-tag.html
UsuńZ chęcią przeczytam tą książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Uwielbiam "Jesienną miłość". Nie pamiętam już, ile razy ją czytałam. Generalnie jestem wielką fanką tego autora :)
OdpowiedzUsuńO ile nie przepadam za Sparksem, to tej książki jestem ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńPierwsza powieść Sparksa jaką przeczytałam i którą lubię, bo z czasem przestały na mnie robić wrażenie jego książki. W każdej książce można zauważyć ten sam schemat, a z czasem robi się to nudne... Niemniej jednak tę powieść bardzo lubię ;)
OdpowiedzUsuńKocham książki Sparksa! <3 Zbieram całą kolekcję "Wszystkie kolory miłości" której tomy wychodzą co 2 tygodnie w kioskach. Jesienną miłość już mam :)
OdpowiedzUsuńskrytaksiazka.blogspot.com
To jedna z moich ulubionych powieści Sparksa i chyba najbardziej poruszająca - mimo że "Szkołę uczuć" obejrzałam jakieś 2-3 razy, zanim książka wpadła mi w ręce, i tak płakałam przy książce jak nienormalna (a to jest naprawdę cud, bo przy czytaniu trudniej u mnie o wzruszenie). Fakt, "Jesienna miłość" jest bardzo krótka i miejscami to przeszkadza, aczkolwiek taki szybki rozwój wątku romansowego jest bardziej spowodowane tym, co spotkało Jamie :) Owszem, Landon się w niej zakochał jeszcze zanim poznał prawdę, ale to pogłębiło ich uczucie i sprawiło, że wydarzenia przyspieszyły... Bo oboje po prostu nie mieli więcej czasu dla Ciebie. Jedna z najpiękniejszych historii miłosnych na mojej liście, choć z tak smutnym zakończeniem. Muszę sobie ją koniecznie odświeżyć w wakacje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Przeczytałam tę książkę, ale mnie niestety nie powaliła ;( Może dlatego, że przed jej przeczytaniem widziałam 1000 razy ekranizację ? ;)
OdpowiedzUsuńMiło wspominam tę książkę. Ale też przy jej okazji, złamałam swoją zasadę co do oglądania ekranizacji, tylko dlatego, że włączono nam film w szkole. :D Niemniej, wzruszająca opowieść.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Nie czytałam tej książki, ale z chęcią po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
http://nacpana-ksiazkami.blogspot.de/
Czytałam tę książkę. Trochę się na niej niestety zawiodłam. Nie spodobała mi się tak, jakbym chciała. Może to wina tego, że najpierw widziałam film, potem czytałam książkę. W każdym razie miałam wrażenie, że książka była bardziej uboga w wątki niż film. Bardzo żałuję, bo adaptacja filmowa bardzo mi się podobała i często do niej wracam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://dikawian2.blogspot.com/
Uwielbiam Sparksa ;)
OdpowiedzUsuńhttp://reading-mylove.blogspot.com