Nie daj się zwieść pozorom!
Britt długo przygotowywała się do wymarzonej wyprawy wzdłuż łańcucha górskiego Teton. Niespodziewanie dołącza do niej jej były chłopak, o którym dziewczyna wciąż nie może zapomnieć. Zanim Britt odkryje, co tak naprawdę czuje do Calvina, burza śnieżna zmusza ją do szukania schronienia w stojącym na odludziu domku i skorzystania z gościnności dwóch bardzo przystojnych nieznajomych. Jak się okazuje, obaj są zbiegami. Britt staje się ich zakładniczką. W zamian za uwolnienie zgadza się wyprowadzić ich z gór.
Gdy dziewczyna odkrywa mrożący krew w żyłach dowód na to, że w okolicy grasuje seryjny morderca, a ona może stać się jego kolejnym celem, sprawy przybierają dramatyczny obrót…
"Świetne!", "Cudowne!", "Po prostu genialne!"... mniej więcej te epitety pojawiają się w większości recenzji i na pierwszych stronach książki, gdzie recenzentki wyrażały swoje opinie. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ta książka jest do bani. Wiem, że po tym poście mogę pożegnać się z rosnącą liczbą obserwatorów i komentarzy, ale cóż, w końcu po to mam bloga, aby dzielić się z odczuciami po lekturze.
Zacznijmy może od głównej bohaterki. Zwykła nastolatka, która planuje wybrać się podczas przerwy wiosennej w góry razem ze swoją przyjaciółką. Jak dla mnie była tylko pustą lalą, która czekała, aż tatuś albo brat zrobią wszystko za nią. Do tego upierdliwie czepiająca się jednej jedynej myśli, swojego byłego i jednocześnie brata swojej przyjaciółki, Calvina. Od pierwszego rozdziału nie myślała o niczym, a raczej o nikim innym, tylko o nim, tym samym denerwując mnie niemiłosiernie. Wmawiałam sobie, że Becca może w trakcie pisania dopracowała trochę jej charakter i nie będzie jednak tak źle. W pewnym sensie, miałam rację. Fitzpatrick faktycznie poświęciła Britt trochę uwagi. Niestety jakoś nie wybrnęła z tego z twarzą. Mniej więcej w połowie książki z rozpieszczonej gówniary zrobiła się pyskata i niezdecydowana (tak, niezdecydowana, ale w końcu czego lepszego można było się spodziewać?) małolata. "Calvin czy Mason?" "Clavin" "Nie, jednak Mason" i tak w kółko! Zwariować można przy czytaniu. Przez te ciągłe rozdwojenia jaźni (albo poćwiartowanie serca, jedno z dwóch) wymyśliłam powolną i bolesną śmierć dla naszej ukochanej Britt i gdyby nie to, że później starałam się ignorować wszystkie jej dziecinne zachowania, zrobiłabym to z zimną krwią.
Tu pojawia się nam następna postać, czyli Calvin. O nim jakoś nie będę się rozpisywać, bo a) nie był ciekawym charakterem b) był bardzo przewidywalną postacią c) wystarczy, że przez około 330 stron Britt nie przestawała o nim mówić. A więc, starszy brat Korbie, były chłopak Britt, facet z ogromnym ego... nic więcej (a zwłaszcza miłego) nie przychodzi mi do głowy. Pod koniec powieści pokazał swoje prawdziwe oblicze (chociaż podejrzewałam, że właśnie tak to się skończy). Nie mam bladego pojęcia, co Britt w nim widziała. Na jej miejscu trzymałabym się od tego typka z daleka, a nie wpychała mu na siłę język do gardła. Jego siostra też nie była lepsza. Nie poświęcę jej osobnego akapitu, bo niby po co? Równie płytka co Britt (jeśli nie bardziej) dziewczyna zapatrzona w siebie. W obliczu wyzwania, odpuszczała. Działa się jej krzywda? Leciała na skargę do obrzydliwie bogatego ojca. Znalazła się w naprawdę nieciekawej sytuacji (z której nawet Britt udało się wyjść cało)? Czekała aż jej pożal się Boże braciszek ją uratuje. Jednym słowem, wszyscy razem tworzyli trio idealne!
Jedyną postacią ratującą całe towarzystwo był Mason. Sam opis wyglądu przyciągał (i to jak!), a zachowanie, mimo kilku nieciekawych sytuacji, na prawdę wybijało się ponad nasz szary trójkąt. Jednym z minusów jakie w nim znalazłam, a raczej w pracy Fitzpatrick, to podobieństwo do Patch'a z "Szeptem". Mroczny, tajemniczy, skryty. Może po prostu autorkę ciągnie do takich typów. Tego nie wiem. Wiem za to, że mi taki image jakoś bardzo nie zawadzał, zwłaszcza w aranżacji malowniczych gór Teton. Kiedy pierwsze wrażenie jakie na mnie wywarł trochę opadło, ujawnił trochę ze swoich prawdziwych cech. Opiekuńczy, bezinteresowny, wrażliwy. I wtedy zadałam sobie pytanie, skoro Mason potrafił zmienić się na lepsze, to czemu Britt pozostała taką idiotką? Miała koło siebie wspaniałego faceta, a myślała o jakimś kretynie, który ją zostawił. Ah, ta logika...
Sama fabuła również pozostawiała wiele do życzenia. Czasami gubiłam się w głównym wątku, a raczej, co dokładnie nim jest: wyprawa w góry, miłosne rozterki Britt, czy nierozwiązana sprawa seryjnego mordercy. Nic nie schodziło na dalszy plan, jedynie znikało całkiem. Jeśli mowa była o (bardzo rozbudowanym) życiu uczuciowym Britt, wędrówka po górach i morderca wyparowywali z książki. Puff... i już nie było po nich śladu. Co dziwne, w dwóch ostatnich rozdziałach autorka zapomniała o jednej z bohaterek, a dokładniej o Korbie. Droga Pani Fitzpatrick! Jeśli Pani to czyta (w co szczerze wątpię), niech mi pani powie, gdzie zniknęła najlepsza przyjaciółka naszej bohaterki? Leżała spokojnie na kanapie jeszcze w rozdziale 35, a w następnych już jej tam nie było. A mówią, że ludzi nie mogą się po prostu rozpłynąć... Do tego dość przewidywalne zakończenie i kiczowaty epilog. Tajemnicę Masona odkryłam dużo wcześniej niż Britt, co do mordercy... chyba nie byłam bardzo zaskoczona kiedy już wyszło na jaw kto nim jest na prawdę.
Na koniec zawsze robię małe podsumowanie całej recenzji. Tym razem to chyba najtrudniejsze z zadań - zebrać w jeden akapit coś, co wszyscy kochają, a ty podchodzisz do tego, jak pies do jeża (albo sarny :P). Przy okazji recenzji "Wypowiedz jej imię" dodałam na koniec, że ta książka coś we mnie zmieniła. W przypadku "Black ice" nic takiego się nie stało. Żadna z sytuacji nie odmieniła mojego życia, żaden bohater nie zmusił mnie do głębszej refleksji nad swoim życiem. Książkę przerwałam dwa razy (niestety szkoła ma na mnie zły wpływ, zaczynam się staczać jako czytelnik i bloger), ale nie tęskniłam za nią zbytnio. Potrafiłam wręcz o niej zapomnieć. Ocena miała być niższa, ale (jak już wspominałam wyżej) Mason uratował trochę sytuację. Nie jest to powieść, którą zapamiętam na długi czas i chętnie wrócę do niej po latach. Raczej zwykła historia, o której szybko zapomnę (dla własnego zdrowia psychicznego).
Tu pojawia się nam następna postać, czyli Calvin. O nim jakoś nie będę się rozpisywać, bo a) nie był ciekawym charakterem b) był bardzo przewidywalną postacią c) wystarczy, że przez około 330 stron Britt nie przestawała o nim mówić. A więc, starszy brat Korbie, były chłopak Britt, facet z ogromnym ego... nic więcej (a zwłaszcza miłego) nie przychodzi mi do głowy. Pod koniec powieści pokazał swoje prawdziwe oblicze (chociaż podejrzewałam, że właśnie tak to się skończy). Nie mam bladego pojęcia, co Britt w nim widziała. Na jej miejscu trzymałabym się od tego typka z daleka, a nie wpychała mu na siłę język do gardła. Jego siostra też nie była lepsza. Nie poświęcę jej osobnego akapitu, bo niby po co? Równie płytka co Britt (jeśli nie bardziej) dziewczyna zapatrzona w siebie. W obliczu wyzwania, odpuszczała. Działa się jej krzywda? Leciała na skargę do obrzydliwie bogatego ojca. Znalazła się w naprawdę nieciekawej sytuacji (z której nawet Britt udało się wyjść cało)? Czekała aż jej pożal się Boże braciszek ją uratuje. Jednym słowem, wszyscy razem tworzyli trio idealne!
Jedyną postacią ratującą całe towarzystwo był Mason. Sam opis wyglądu przyciągał (i to jak!), a zachowanie, mimo kilku nieciekawych sytuacji, na prawdę wybijało się ponad nasz szary trójkąt. Jednym z minusów jakie w nim znalazłam, a raczej w pracy Fitzpatrick, to podobieństwo do Patch'a z "Szeptem". Mroczny, tajemniczy, skryty. Może po prostu autorkę ciągnie do takich typów. Tego nie wiem. Wiem za to, że mi taki image jakoś bardzo nie zawadzał, zwłaszcza w aranżacji malowniczych gór Teton. Kiedy pierwsze wrażenie jakie na mnie wywarł trochę opadło, ujawnił trochę ze swoich prawdziwych cech. Opiekuńczy, bezinteresowny, wrażliwy. I wtedy zadałam sobie pytanie, skoro Mason potrafił zmienić się na lepsze, to czemu Britt pozostała taką idiotką? Miała koło siebie wspaniałego faceta, a myślała o jakimś kretynie, który ją zostawił. Ah, ta logika...
Sama fabuła również pozostawiała wiele do życzenia. Czasami gubiłam się w głównym wątku, a raczej, co dokładnie nim jest: wyprawa w góry, miłosne rozterki Britt, czy nierozwiązana sprawa seryjnego mordercy. Nic nie schodziło na dalszy plan, jedynie znikało całkiem. Jeśli mowa była o (bardzo rozbudowanym) życiu uczuciowym Britt, wędrówka po górach i morderca wyparowywali z książki. Puff... i już nie było po nich śladu. Co dziwne, w dwóch ostatnich rozdziałach autorka zapomniała o jednej z bohaterek, a dokładniej o Korbie. Droga Pani Fitzpatrick! Jeśli Pani to czyta (w co szczerze wątpię), niech mi pani powie, gdzie zniknęła najlepsza przyjaciółka naszej bohaterki? Leżała spokojnie na kanapie jeszcze w rozdziale 35, a w następnych już jej tam nie było. A mówią, że ludzi nie mogą się po prostu rozpłynąć... Do tego dość przewidywalne zakończenie i kiczowaty epilog. Tajemnicę Masona odkryłam dużo wcześniej niż Britt, co do mordercy... chyba nie byłam bardzo zaskoczona kiedy już wyszło na jaw kto nim jest na prawdę.
Na koniec zawsze robię małe podsumowanie całej recenzji. Tym razem to chyba najtrudniejsze z zadań - zebrać w jeden akapit coś, co wszyscy kochają, a ty podchodzisz do tego, jak pies do jeża (albo sarny :P). Przy okazji recenzji "Wypowiedz jej imię" dodałam na koniec, że ta książka coś we mnie zmieniła. W przypadku "Black ice" nic takiego się nie stało. Żadna z sytuacji nie odmieniła mojego życia, żaden bohater nie zmusił mnie do głębszej refleksji nad swoim życiem. Książkę przerwałam dwa razy (niestety szkoła ma na mnie zły wpływ, zaczynam się staczać jako czytelnik i bloger), ale nie tęskniłam za nią zbytnio. Potrafiłam wręcz o niej zapomnieć. Ocena miała być niższa, ale (jak już wspominałam wyżej) Mason uratował trochę sytuację. Nie jest to powieść, którą zapamiętam na długi czas i chętnie wrócę do niej po latach. Raczej zwykła historia, o której szybko zapomnę (dla własnego zdrowia psychicznego).
Moja ocena: 6/10
---Sara Gray---
Moi kochani! Mam nadzieję, że mimo okrutnej recenzji nie postawicie na mnie krzyżyka i wysłuchacie do końca.
Ostatnio wspominałam Wam o świątecznej akcji czytelniczej, którą organizuję razem z Ann Wars . Nasza propozycja jest nadal aktualna. Chcę więc Was gorąco zaprosić do wspólnej zabawy! Możecie znaleźć nas na Facebook'u (link) lub zgłosić chęć udziału na maila do mnie lub Ann.
Serdecznie zapraszamy!
Kurczę, a już chciałam sobie kupić tę książkę, bo wszyscy ja wychwalają. No nic... I tak pewnie ją kiedyś przeczytam, zobaczymy ..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kurczę, a już chciałam sobie kupić tę książkę, bo wszyscy ja wychwalają. No nic... I tak pewnie ją kiedyś przeczytam, zobaczymy ..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ale się rozpisałaś. ... chyba... nie wiem bo czytam na telefonie i wydaje się być długie. ^^
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całego posta jak by co :p
Książka jeszcze przede mną ale myślę, że tak samo jak czerwona królowa mnie nie zawiodła mimo ogromu złych opinii to tak samo ta książka będzie przednia :)
Pozdrawiam, pozeram-ksiazki-jak-ciasteczka.blogspot.com
Książkę mam już za sobą i faktycznie jest strasznie przewidywalna. Mądrze prawisz ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
houseofreaders.blogspot.com
Fajnie, że napisalaś to, co na prawdę myślisz, bo z samego opisu książka zapowiadała się całkiem, całkiem. Nie ma nic gorszego niż ciekawy wątek spartaczony kreacją bohaterów (albo ich zanikaniem) i przewidywalnością... Świetna recencja, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka genialna, zresztą jak widać przynajmniej 90% czytelników ma podobne zdanie, na szczęście Jedna zła recenzja nie jest w stanie zepsuć jej opinii9. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGenialna recenzja. Będę omijać książkę dalekim łukiem :)
OdpowiedzUsuńmodnaksiazka.blogspot.com
A ja ją i tak uwielbiam, ale cóż, gusta są różne :)
OdpowiedzUsuńbookocholic.blogspot.com
Czytałam, bardzo fajna powieść. Kryminał dla młodzieży całkiem fajny. Jak czytałam to mi aż się zimno robiło. Szkoda że koniec był taki oczywisty. :) Cudowna recenzja :D
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Od dłuższego czasu zbieram się na przeczytanie tej książki :)
OdpowiedzUsuńJakoś do książki mnie nie ciągnie, szczególnie po Twojej recenzji :) Ale kto wie, ma taki zimowy klimat xd Pozdrawiam www.oczytane.blog.pl
OdpowiedzUsuńJakoś do książki mnie nie ciągnie, szczególnie po Twojej recenzji :) Ale kto wie, ma taki zimowy klimat xd Pozdrawiam www.oczytane.blog.pl
OdpowiedzUsuńRozumiem twoje zdanie, jednak myślę, ze powinnaś trochę przymknąć oko na brak jakichkolwiek dydaktycznych wartości w tej książce. Myślę, że zabrałaś się za nią w nieodpowiednim czasie. Ja genialnie się przy niej bawiłam.
OdpowiedzUsuńBuziaki!
www.filigranoowa.blogspot.com
Rozumiem, twoje zdanie, choć ciężko mi uwierzyć, że aż TAK książka ta działała Ci na nerwy.
OdpowiedzUsuńDla mnie Britt choć nie była bohaterką, szczególnie wyróżniającą się spośród wielu innych, był w porządku. To, że zawsze mogła liczyć na brata lub ojca nie było chyba niczym złym, a sama zdawała sobie sprawę, że pora coś zmienić i okazją ku temu, niestety nieszczęsną, była przeprawa przez góry,gdzie radzić musiała sobie sama. Nie odczułam tego niezdecydowania bohaterki pomiędzy Calvina i Masona. A to, że tak często mówiła o Calvinie ... cóż, wydawało jej się, że ona wciąż coś do niego czuje, a wspomnienia o nim dodawały jej sił, gdy już ich nie miała. Calvin to dziwny koleś (łagodnie powiedziawszy), ale Britt pomyliła sie do niego, a zdarza się każdemu nawet w prawdziwym życiu - bierzemy ludzi za kogoś innego, niż są w rzeczywistości. Co do Korbie, to ta dziewczyna była dla mnie zagadką. Raz miałam wrażenie, że dobra z niej przyjaciółka, ale potem oczywiście zmieniłam zdanie ... ten wątek nawet ukuł mnie w serducho (wątki przyjaźni to mój słaby punkt). Jeśli chodzi o to całe zaskoczenie, to ja go również nie odczułam. Bardzo szybko posklejałam fakty na temat mordercy i Calvina oraz Masona i zamordowanej dziewczyny w górach. Zawsze była o kilka kroków przed Britt i to mogłabym uznać za zawód, choć nie do końca nim był. Na pewno zawiodłam się na właśnie Epilogu, który był ... trochę denny ... kompletnie nie wpasował się w klimat powieści.
Jeju, trochę się rozpisałam, mam nadzieję, że nie masz mi za złe, iż wyraziłam, jak ja to widzę ^^ :D
Mnie ta książka również nie zachwyciła, a spodziewałam się po niej dużo więcej, właśnie dzięki tym świetnym opiniom. Owszem, czytało mi się ją całkiem przyjemnie, ale niestety nic poza tym :D
OdpowiedzUsuńPrzybij mentalną piątkę! :D Nareszcie osoba, która podziela moje zdanie. Teraz jesteśmy dwie na setki fanów ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, więc ciężko mi się wypowiedzieć, ale tak czy siak masz święte prawo do własnej opinii i to się chwali, że nie ukrywasz swoich odczuć względem jakiejś książki. Myślę, że mogłabyś stracić obserwatorów, gdyby ci zaczęli podejrzewać, że w swoich recenzjach mijasz się z prawdą :) Wyjaśniłaś, co Ci się w tej powieści nie podobało i sprawa jest oczywista (co prawda nie wiem, czy denerwujący charakter postaci to wada, może autorce o to właśnie chodziło? Może chciała stworzyć rozpuszczonych dzieciaków?). Mimo wszystko jestem ciekawa tej książki, po prostu. Czytałam dwie części Szeptem i podobały mi się, dlatego mam jakiś sentyment do tej pisarki. Może kiedyś się przekonam, czy "Black ice" warte jest pochwał, czy może przybiję Ci wirtualną piątkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Z każdą kolejną recenzją kompletnie nie wiem co mam o tej książce myśleć. Ehh.. chyba będę musiała ją przeczytać i przekonać się na własnej skórze :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
czytałam na początku roku i bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńhttps://castleona-cloud.blogspot.com
Książka była nawet ciekawa, choć bardziej urzekła mnie seria 'Szeptem', tej autorki. Choć i w niej da się choć w małym stopniu zakochać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Juta
dostatniejstrony.blogspot.com
Jeszcze nie czytałam i nie wiem co myśleć o tej książce. Z jednej strony chce ją przeczytać ale z drugiej jakoś nie mam na nią ochoty.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie.
http://krainaksiazek0.blogspot.com/
Ja pokochałam książkę już po początku jak spotykają się w sklepie! Od razu wiedziałam, że będzie w coś zamieszany! :) Uwielbiam <3
OdpowiedzUsuń