czwartek, 30 czerwca 2016

"Harry Potter i Zakon Feniksa" J. K. Rowling



Tytuł oryginalny: Harry Potter and the Order of the Pheonix
Seria: Harry Potter
Tłumaczenie: Andrzej Polkowski
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 959
Data wydania: 31 stycznia 2004
Harry znów spędza nudne, przykre wakacje w domu Dursleyów. Czeka go piąty rok nauki w Hogwarcie i chciałby jak najszybciej spotkać się ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi, Ronem i Hermioną. Ci jednak wyraźnie go zaniedbują. Gdy Harry ma już dość wszystkiego postanawia jakoś zmienić swoją nieznośną sytuację, sprawy przyjmują całkiem nieoczekiwany obrót.
Wygląda na to, że nowy rok nauki w Hogwarcie będzie bardzo dramatyczny. Kolejny tom przygód Harry'ego Pottera zaskakuje niespodziewanymi zwrotami akcji, tajemnicza atmosferą i oczywiście magią.

 To było straszne! Ja rozumiem pięćset stron, sześćset... ewentualnie siedemset, ale jak można, cholibka, napisać prawie TYSIĄC stron?! Albo Rowling miała wspaniałą wyobraźnię i potrafiła pisać bez końca, albo po prostu grubo przedawkowała marihuaninę (i jak na razie jestem bardziej skłonna co do drugiej teorii).


 Zacznę od początku. Pierwsze rozdziały, jeszcze dłuższe niż w poprzedniej części, nudziły mnie jak nigdy. Dłużył mi się pobyt Harry'ego w domu wujostwa, czas spedzony u Syriusza ciągnął się w nieskończoność, a kiedy nasz kochany czarodziej dotarł już do Hogwartu czekało mnie jeszcze jakieś siedemset stron. A tam Snape, Voldemort, Malfoy, Snape, Voldemort, Voldemort, Voldemort, znowu Snape i Malfoy... Ja rozumiem, że Harry jest bohaterem/Wybrańcem/maskotką itp., ale gadanie w kółko o tym samym może wpędzić człowieka w depresię (albo paranoję, co bardziej pasowało mi do Pottera).


 Szybko dotarło do mnie, że "Zakon..." nie znajdzie się w gronie moich ulubionych książek. Przerywałam czytanie trzy razy i zaczynałam jakąś lżejszą i krótszą książkę, wię wracając po trzech-czterech dniach do szkoły Magii nie mogłam się odnaleźć. Czytając ostatnie rozdzały praktycznie nie pamiętałam, co działo sie na początku. Noszenie do szkoły tej cegłówki też sparwiało sporo problemów (tutaj należą się podziękowania mojej przyjaciółce z ławki za pożyczanie mi swoich podręczników na lekcjach), nie dało sie jej też ukryć swobodnie pod ławką i czytać w trakcie usypiających paplanin nauczycieli. Dodajmy do tego ciągłe zrzędzenie historyka, że "zamiast się uczyć do egzaminu marnuję czas na głupoty"... Istna katorga! Chyba przez to zaczęłam postrzegać Voldemorta jako fikcyjne uosobienie Hitlera (taa... teraz ja zaczynam mówić jak obłąkana) z tym wyjątkiem, że nie chciał zabijać Żydów, a czarodziejów z mugolskimi korzeniami i to w dość brutalny sposób.


 Kiedy już udało mi się spławić uciążliwego Mugola i zagłębiałam się w lekturze, co rusz natrafiałam na fragmenty o SUMACH, co irytowałomnie jeszcze bardziej. Wszyscy w moim otoczeniu (z małymi tylko wyjątkami) pochłonięci byli powtarzaniem do egzaminów gimnazjalnych, w szkole piłowali niemiłosiernie, a w domu Hermiona poganaiła Harry'ego i Rona, żeby zaczęli w końcu brać naukę na powarznie. Jedyne co przychodziło mi do głowy w takich momentach, to ciche westchnienie "Boże, dlaczego?". Cały świat, łącznie z tym magicznym postawił sobie za cel dokopanie mi przed kwietniem.


 O bohaterach nie mam zamiaru się rozpisywać, bo co nowego można powiedzieć o najbardziej znanej paczce przyjaciół na świecie? Chętnie za to zajmę się za znienawidzony od początku paring. UWAGA!!! JEŻELI NIE CZYTAŁEŚ HARRY'EGO POTTERA ANI ŻADNYCH SPOJLERÓW, PO PROSTU PRZEWIŃ DO KOLEJNEGO AKAPITU!!! Ja się pytam, jak można dopasować Harry'ego i Cho?! Przecież to porażka jest!! Nie mam zielonego pojęcia skąd autorce wpadł do głowy tak durny pomysł. Nie dość, że starsza, to jeszcze głupia koza latająca cały czas ze swoją przyjaciółką. "Chciałeś jedną? Jaka szkoda, sprzedajemy tylko w pakiecia..". Jedna postać, a jak potrafi zdenerwować człowieka.


 Czytając moje wypociny jeszcze raz dotarło do mnie, że napisałam jeden wielki hejt ciągnący się na pięć akapitów. Może tak to wygląda, ale przemawiają przeze mnie nie tylko negatywne emocje, choć tych jest więcej i są bardziej odczuwalne. Koniec końców przebrnęłam przez piąty tom w jakiś... miesiąc (półtora)? Z wielką ulgą odłażyłam tomiszcze na półkę "przeczytane" i raczej nie przeczytam "Zakonu..." po raz drugi (no chyba, że na świecie nie będzie już żadnej innej książki, a ebooki zostaną usunięte). Szósta część zapowiada się troszkę lepiej, ale rarytasów raczej nie będzie... ehh... Bytle do końca!


Moja ocena: 9/10



---Sara Gray---

5 komentarzy:

  1. Będą, będą <3 W końcu 6 to moja ulubiona :D
    E tam, marudzisz za bardzo, ja chyba jestem nieliczną osobą, która lubi Zakon :D Ogółem kocham wszystkie części HP <3 I to z Cho.... Ja uważam, że Harry popadł wtedy naprawdę w depresję spotęgowaną napojem miłosnym... Hm, porównania Voldemorta do Hitlera to ja jeszcze nie widziałam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Też nie lubię tego tomu, ale tylko przez różową jędzę. Reszta podobał mi się w 100%. Przyzwyczaiłam się do czytania takich olbrzymów, więc czerpię z tego tylko przyjemność :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogólnie czytałam tylko 3 tomy, a 3 do połowy. Nie lubię HP i nie za bardzo rozumiem jego fenomenu. Może jakbym czytała to w wieku 7 lat bardziej by mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam w planach może w te wakacje przeczytać całą serię tylko tym razem w języku angielskim :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja uwielbiam wszystkie części Harry'ego bez wyjątku. Nie przeszkadzają mi nawet długie rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń